- Szczegóły
- Mogielnica
Dość oszczerstw
Odszkodowanie dla właściciela działki, na której mieści się Biedronka, czynsz dla Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Kozietułach, „Sprawa dla reportera” i odwieczna dyskusja na argumenty z byłym starostą Markiem Ścisłowskim a dwukrotnie niedoszłym burmistrzem Mogielnicy. To tylko kilka tematów, o których rozmawialiśmy z burmistrzem Mogielnicy, Sławomirem Chmielewskim.
Nie da się ukryć, że od pewnego czasu głośnym tematem w Mogielnicy i nie tylko jest sprawa zapłaty odszkodowania właścicielowi działki, na której znajduje się dyskont Biedronka. Gmina Mogielnica złożyła skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Jaki Pana zdaniem będzie finał sprawy? Czy samorząd będzie musiał zapłacić odszkodowanie?
Na wstępie mam pytanie do czytelników. Czy można wybudować wielkopowierzchniowy sklep niezgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, nieuzgodniony z konserwatorem zabytków oraz źle powiadomić strony postępowania? Tak się jednak zdarzyło, że obok kościoła powstał taki obiekt, mowa oczywiście o Biedronce. Od 2004 roku nasza gmina nie wydaje pozwoleń na budowę, a robi to Starostwo Powiatowe w Grójcu i to ono wydało pozwolenie na budowę niezgodnie z prawem. I takie są fakty. Zapis w planie zagospodarowania przestrzennego odwołujący się dokładnie do tego kwartału, na którym obecnie znajduje się wspomniany dyskont, mówi, że znajduje się on w sąsiedztwie cmentarza, a oznacza to, że nie można wydać pozwolenia na budowę, ponieważ w okolicy cmentarza istnieje strefa ochronna. Była to pomyłka pisarska, bo obok kościoła nie ma cmentarza. Rada uchwalała zmianę tej pomyłki pisarskiej, jednak wojewoda uchylił tę uchwałę. Jednocześnie jednak jest tam zapis, że teren wokół kościoła znajduje się w strefie ingerencji ochrony konserwatorskiej. Wynika z tego, że wszelkie prace budowlane powinny być uzgodnione z konserwatorem zabytków, a tak w tej sprawie nie było. Konserwator nie został wpisany jako strona postępowania przez starostwo w Grójcu, ani nawet jako organ uzgadniający czy opiniujący projekt, a to już jest złamanie prawa, tak więc można uznawać, że pozwolenie na budowę zostało wydane z naruszeniem prawa. Okazuje się, że przez kilka lat Starostwo Powiatowe w Grójcu nie chciało wydać pozwolenia na budowę - zapewne zdając sobie sprawę z tego, , że było to niemożliwe, ze względu na plan zagospodarowania (w międzyczasie właściciel działki kilkukrotnie występował do naszego urzędu o wypis z planu zagospodarowania bo, jak twierdził, nie otrzymywał takiego dokumentu, jaki chciał), a teraz o odszkodowanie właściciel działki występuje do naszego magistratu. Mowa o tej słynnej kwocie 1,5 mln złotych wraz z odsetkami. Warto dodać, że zanim właściciel zakupił opisywaną działkę wystąpił do Urzędu Gminy i Miasta o wpis z miejscowego planu i go otrzymał, a zatem powinien zdawać sobie sprawę, że już w tamtym czasie taki obiekt na tej działce nie powinien powstać. To nie my wydaliśmy pozwolenie na budowę z opóźnieniem, uczyniło to Starostwo i odpowiedzialny za to pracownik powinien ponieść konsekwencje.
Dlaczego właściciel działki otrzymywał wypisy z miejscowego planu zagospodarowania inne niżeli oczekiwał?
Otrzymywał on zawsze wypisy zgodne ze stanem faktycznym na dzień wydania. Mowa tutaj o tej wspomnianej pomyłce pisarskiej, której mimo chęci zmiany, bo rada podjęła taką uchwałę, nie mogliśmy zmienić. Właściciel działki sprawę zgłosił także do prokuratury, jednak ta umorzyła śledztwo nie dopatrując się błędów po stronie Urzędu Gminy i Miasta w Mogielnicy. Wszystko teraz skumulowało się na urzędzie i mojej osobie. Ponowne zawiadomienie w tej sprawie (za podobno wydawanie złych wypisów) złożył do prokuratury ówczesny starosta grójecki, Marek Ścisłowski. Ta ponownie umorzyła postępowanie, nie znajdując żadnych uchybień po stronie gminy, bo takie nie miały miejsca, co potwierdza dokumentacja sprawy jaka znajduje się w Urzędzie Gminy.
Sprawa o odszkodowanie trwa już osiem lat. Liczy Pan na kasację wyroku w Sądzie Najwyższym?
Gmina przegrała w pierwszej instancji, w którym to postępowaniu trzykrotnie zmieniał się sędzia, ale po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, że jako strona byłem atakowany podczas składania zeznań. Sposób procedowania tej sprawy pozostawiał wiele do życzenia. Co ciekawe występując w Sądzie Okręgowym w Radomiu po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, w której sędzia nie wie, że burmistrz nie wydaje pozwolenia na budowę jeśli dany teren ma plan miejscowy! Złożyliśmy apelację do Sądu Apelacyjnego w Lublinie, który podtrzymał wyrok sądu w Radomiu. Opinii mecenasa, który reprezentuje nas w sądzie, na temat zaprezentowanego uzasadnienia, publicznie nie przytoczę. W chwili obecnej złożyliśmy skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W Sądzie Rejonowym s